„Życie może się nam przytrafić.
Możemy bezwiednie dryfować po oceanie myśli i emocji.
Ale możemy również tworzyć swoje życie świadomie i celowo.
Dzisiaj wybieram radość.
Zamierzam doceniać najmniejsze drobiazgi i się nimi cieszyć.”
Agnieszka Maciąg
Wytęskniony czerwiec nadszedł. Połowa miesiąca już przeminęła, a ja chwilę temu nie potrafiłam jeszcze odnaleźć w nim wszystkich wymarzonych radości, o których pisałam wcześniej: Czerwcowe radości
***
Alfabet zen – subiektywna kartoteka osobistych kluczy,
otwierających mój prywatny skarbiec do pustki zen,
układana ze słów,
dzięki którym podążam ścieżką wyzwolonej świadomości.
***
Ostatnie dni spowiły szarym cieniem moją psyche, która stała się idealnym odbiciem aury. Zupełnie nie-czerwcowej aury, ponurej, smutnej i przygnębiającej.
Ale oto wróciło słońce, a ja zaczęłam dostrzegać w przestrzeni wokół siebie maleńkie atomy szczęścia. Detale. Bagatelki. Drobiazgi.
Kawałek bawełnianego ręcznika skropiony olejkami i przypięty do wentylatora, dzięki czemu w domu unosi się orzeźwiający zapach mięty, eukaliptusa i rozmarynu.
Rozpylony wieczorem na pościel relaksujący spray z lawendą i leżący obok poduszek woreczek z suszonymi kwiatami. Woń, która otula błogością.
Masaż, choć bolesny i okrutny, bo fibromialgia nie znosi dotyku, ale osłodzony aromatem mieszanki olejków mających działanie przeciwbólowe i relaksujące. Tą miksturą i czystą lawendą pachną teraz moje wieczory.
Szklany dzbanek wypełniony wodą, z plastrem cytryny i świeżymi listami mięty, dźwięczący kostkami lodu, lekko oszroniony. Podczas gorących dni zawsze pod ręką.
Upolowane w Empiku notatniki w pięknych okładkach, z kartkami idealnymi do pisania piórem.
Letni róż na paznokciach zamiast krwistej czerwieni.
Mrożona kawa z roślinnym mlekiem, czasami osłodzona miodem.
Koszyczek aromatycznych truskawek i pachnące ich czerwienią palce.
Pies, leżący na lnianym prześcieradle, bo chłodniej, czujnie obserwujący każdy nasz ruch w kuchni.
Chłodna mgiełka z nawilżacza, półmrok w pokoju i zasunięte rolety, dzięki którym mieszkanie nie zamienia się każdego popołudnia w rozprażony piekarnik.
Książka odkrywająca przede mną na nowo tajniki aromaterapii i spisywane skrzętnie receptury mieszanek do wonnych mgiełek, olejków i perfum.
Spacer wczesnym rankiem po łące i radość, że Wega dzielnie i z chęcią dotrzymuje nam kroku.
Niespieszna lektura „Władcy Pierścieni” (który to już raz…) i seanse filmowe, na których wciąż wzruszam się, gdy podczas wędrówki przez Morię spada w otchłań Gandalf, gdy ginie skuszony wcześniej złą mocą pierścienia dumny Boromir i gdy w bitwie o Helmowy Jar żegna się z życiem jasnowłosy Haldir.
Ale nade wszystko wdzięczność, nieustająca, za wszystko – za śpiew ptaków, który każdego ranka dobiega z dworu, za mini ogródek na kuchennym parapecie, za proste życie bez przymusu must have i multitaskingu.
I jeszcze za spodnie do jogi, najprostszy t-shirt, adidasy, plecak, aparat i uważne chwytanie w obiektyw maleńkich chwil szczęścia.
Tych drobiazgów, z których składa się życie.
Katisha
W pełni (ale i w nowiu też!) podzielam opinie moich przedmówczyń! 🙂 A lektury Władcy to Ci zazdroszczę… Trzeba będzie do niej wkrótce powrócić!
Rozbawiłeś mnie tym nowiem 😉 Dziękuję! Ja do “Władcy…” wracam parę razy w roku. Czasem czytam całość, czasem wyrywki, czasem film oglądam, ale uwielbiam tę opowieść i często wędruję z bohaterami po Śródziemiu.
Piękne te drobiazgi 🙂
Takie bagatelki, niby nic nie znaczą, a potrafią zmienić codzienność i wnieść do niej trochę magii 🙂
Jesteś CUDEM ❤
Dziękuję Ci za każde Twoje słowo, które spod powieki wydobywa łzę oczyszczenia. Dziękuję za to, że pomagasz mi krok po kroku odkrywać siebie, że zauważam, jak wiele mnie jest w Tobie ☀
Wzruszyłam się ogromnie, czytając Twoje słowa. Ja i cud – kiedyś nie dopuściłabym do siebie takiego komplementu. Dziś jestem w tym miejscu swej ścieżki życiowej, że potrafię podziękować za to, co mi dajesz i poczuć w sobie moc Twych słów. Co do łez, też mi popłynęły…
Mocno ściskam 🙂