“Chroniczna szarość aury zeszła jeszcze o kilka odcieni głębiej.
Był to jakby dzień widziany przez kir żałobny.”
Bruno Schulz
Szarość stycznia odchodzi w przeszłość. Smutna popiel, bez olśniewającej bieli śniegu, bez roziskrzonych lodowych gwiazdek szronu.
W moim mieście, pełnym wiatru i wilgoci, nie ma już śnieżnej i mroźnej zimy.
Jest wszechobecna szarość. Niebo ma kolor stali, ołowiane ciężkie chmury wloką się nisko nad ziemią.
Świat ukrył się za szyfonem barwy dymu, a ja czuję, jakbym miała na twarzy gęstą woalkę.
Mój umysł spowiła mgła fibro. Zapadłam w letarg.
Szarość, depresyjna i dusząca, jak za ciasny kwef, owija mi myśli. Czuję się osaczona, bo nie mogę rozedrzeć omotanej wokół siebie zasłony.
Złamałam postanowienia i kupiłam czekoladę, żeby odrobiną serotoniny rozproszyć szarość, ale ona nie odpuszcza.
Tkwi za oknem i w umyśle, skąpana w kroplach mżawki i smagana wilgotnym zimnym wiatrem.
Siąpiące ciągle deszcze wykreśliły mi z planów wyzwania fotograficzne.
Powinnam skorygować grafik i zająć się pisaniem. To idealne ku temu warunki.
Wiatr najlepiej oswoić gorącą herbatą, zawinąć się w koc z laptopem na kolanach i zanurzyć w świat pisania.
Nic z tego.
Nie jestem w stanie wykrzesać z siebie poukładanych zdań ani nawet oderwanych od rzeczywistości słów.
Tkwię nad rozpoczętą fabułą, wpatrując się w biel wirtualnej kartki, a w myślach cisza i pustka.
Mogę jedynie czytać, więc podejmuję wyzwanie i zaczynam lekturę „Ksiąg Jakubowych” Olgi Tokarczuk. Historia wciąga mocno. Czytam zatem zachłannie.
Odkładam na bok inne plany.
I czekam, aż szarość rozwieje się w jasności złotych promieni słońca…
Katisha
Jakbym czytała o sobie, bo też gubię się w szarości. Nie znaczy to, że dobrze by mi było w bieli. Nie, i szarość i biel podobnie na mnie oddziałują. Zresztą u mnie trochę bieli było, tak przez jeden, niecały dzień. Potem się rozpadało i pada, co dobrze koresponduje z moim smutkiem. Czekam na ożywczą zieleń.
Aniu, ja bym chętnie trochę bieli przygarnęła, ale o tym mogę tylko pomarzyć 🙁
Dostrzegam więc w oczekiwaniu na zieleń i słońce drobne chwile radości, ot, chociażby to, że dzień już jest znacznie dłuższy. Pozdrawiam 🙂
Taki czas szaro – bury. Ja nawet czytać nie bardzo mogę, bo zasypiam nad książką. Zmuszam się do jakiejkolwiek aktywności ale najchętniej zakopałabym się w jakiejś norze i obłożyła mchem. Pozdrawiam serdecznie!
Ja na odwrót – gdyby aura sprzyjała, mogłabym całe godziny spędzać na spacerach. Z aparatem, rzecz jasna 🙂 Ściskam!
Z tym wykrzesaniem energii czuję podobnie. Pięknie napisane, Kati. Ja jednak staram się uciekać od zanurzania się w szarości tegorocznej zimy, bo bym się z niej nie wygramiła. Ale bez zanurzenia nie ma pięknego tekstu 😀 życzę rychłego słońca
Dziękuję, Magdaleno 🙂 Dziś taka nikła drobina słońca się pojawiła, niestety, szarość szybko ją wchłonęła i znów jest szaro, ponuro i pada deszcz.