W zeszłą sobotę na blogu pojawił się wpis, w którym wspominam ulubiony miesięcznik „Bluszcz”.
Można go przeczytać tutaj: Reminiscencje. Bluszcz
Kiedy zniknął z rynku, miałam ogromną nadzieję, że zastąpi go „Papermint”, którego redaktor naczelną została pani Joanna Laprus-Mikulska, wcześniejsza naczelna „Bluszcza”.
Właśnie na stronach „Paperminta” pojawiła się seria tekstów o tym, co kobiety noszą w torebkach. Zainspirowało mnie to do napisania pewnego opowiadania, w którym zamieściłam też opis zawartości swojej torby.
P R Z E S Z Ł O Ś Ć
Torebek miałam swego czasu wiele. Najczęściej były to ogromne torby, mogące bezpiecznie pomieścić wszystkie niżej wymienione rzeczy:
- telefon komórkowy
- etui z piórami wiecznymi sztuk dwie i długopisem sztuk jedna
- kalendarz Moleskine oklejony setką karteczek, liści, zasuszonych kwiatów i tym podobnych
- notatnik Moleskine
- klucze od mieszkania z wielkim ciężkim srebrnym brelokiem
- kluczyki od samochodu z wielkim, a jakże, srebrnym i ciężkim brelokiem
- etui na karty płatnicze, kredytowe i dokumenty
- etui z kartami lojalnościowymi
- portmonetka
- dowód rejestracyjny samochodu
- legitymacja honorowego dawcy krwi
- inhalator
- wielki flakon ulubionych perfum Bulgari/ Givenchy/Armani/Lancome
- srebrny metalowy wizytownik
- kosmetyczka, a w niej leki, pilnik, tusz do rzęs, błyszczyk, pomadka ochronna do ust, pęseta i puderniczka z meteorytami Guerlaine’a
- srebrny wieszaczek na torebkę – pamiątka po Babci
- chusteczki higieniczne
- kilka kasztanów
- saszetki zapachowe
- cyfrowy dyktafon
- okulary przeciwsłoneczne w sztywnym etui
- pudełko z miętówkami/ landrynkami/ cukierkami ślazowymi
- guma do żucia
- Book Journal Moleskine z setką wpisów i wklejonych artykułów
- najnowszy numer „Bluszcza”/ „Paperminta”/ „Sensu”/ „Charakterów”/ „Zwierciadła”/ „Twojego Stylu”/ „Pani” i innych
- „Notatniki” Alberta Camusa, za które byłam gotowa zapłacić na aukcji każdą cenę, nawet skrajnie absurdalną, byle tylko obdarować je swoim ekslibrisem i cieszyć ich lekturą
- karty biblioteczne
- płócienna torba na zakupy
- czasami „Szklany klosz” Sylvii Plath
- a w późniejszych czasach jeszcze Kindle
Taki ogromny ciężki wór włóczyłam i ciągałam ze sobą wszędzie. Obrywałam ręce i dręczyłam kręgosłup, bo przecież wszystko było mi tak niezbędne, potrzebne i nieodzowne…
P O C Z Ą T E K E R Y M I N I M A L I Z M U
Gdy wstąpiłam na ścieżkę minimalizmu, torby odeszły do lamusa, czytaj: zostały rozdane. Została mi jedna, która spoczywa w spokoju w pudle w garderobie.
O B E C N I E
Na co dzień noszę wyłącznie mały plecaczek, leciutki i wygodny, w którym znajdują się:
- portmonetka, a w niej dokumenty i karty biblioteczne (kart lojalnościowych nie posiadam – szaleństwu zakupów powiedziałam stanowcze NIE)
- dowód rejestracyjny samochodu
- malutka kosmetyczka z lekami, pilniczkiem, pęsetą, gumką do włosów, wieszaczkiem na torebkę i puderniczka Guerlaine’a od lat ta sama i wciąż pełna meteorytów, bo gdy przeszłam na jasną stronę weganizmu i minimalizmu, przestałam kupować absurdalnie drogie kosmetyki selektywnych marek, a puderniczka została, by służyć mi jako lusterko
- mała buteleczka z filtrowaną wodą
- chusteczki higieniczne
- telefon
- ochronna pomadka do ust
- płócienna torba na zakupy
- rolka woreczków biodegradowalnych – przydatna podczas spacerów z psem i w razie nagłego deszczu, by ochronić szybko aparat fotograficzny
- długopis
- klucze od mieszkania bez breloka, za to na smyczy
- w razie konieczności – okulary przeciwsłoneczne w welurowym woreczku.
Tyle.
Kręgosłup przestał być maltretowany, a w rękach wolnych od dźwigania ciężarów noszę teraz aparat fotograficzny.
Wraz z erą minimalizmu w moim życiu stan posiadania uległ tak ogromnej metamorfozie, że musiała ona objąć także i torebkę.
Ale minimalizm, to już temat na inny wpis.
Katisha
Plecaczek! Zdecydowanie plecaczek 🙂
Uwielbiam plecaczek 🙂
Koniecznie napisz jak doszłaś do minimalizmu. Jak pozbyłaś się niepotrzebnych rzeczy.
Nie noszę ze sobą wielu rzeczy, ale w domu mam ich za dużo.
A Twój plecaczek jest taki jak mój obecny. I mam w nim tylko portmonetkę, telefon, ewentualnie strój na czi kung i w zależności od tego, co ćwiczymy, jaką formę, kijek lub małą piłkę i tyle.
Napiszę o minimalizmie. To cały proces, który trwał kilka lat, a zaczął się w 2016 roku.