Pierwszą część cyklu “Trudne emocje” można znaleźć tutaj: kamuflaż
BEZSILNOŚĆ
Domowe awantury, znęcanie się nad kobietami i dziećmi, alkoholizm. Podczas interwencji jedynie chwilowa możliwość udzielenia pomocy: „Zabieramy go do izby wytrzeźwień…”
„Nie! Nie mamy pieniędzy, żeby zapłacić, a jak on wróci, to będzie jeszcze gorzej!” Rozpacz w głosie. Nie możemy spędzić całej służby w tym domu, musimy jechać na kolejne wezwanie, bo operator już woła. Niebieska karta albo zawiadomienie o znęcaniu. Koniec interwencji. Wychodzisz, razem z bezsilnością opisaną lakonicznie w notatniku – awantura domowa, personalia, adres, wynik interwencji: pouczono.
ŻAL
Późny wieczór. Czekasz w radiowozie przy komisariacie. Podchodzi do ciebie mężczyzna w średnim wieku i łamiącym się głosem prosi o wsparcie. Pokazuje wypiskę z więzienia. Nie ma już domu. Żona wyrzekła się go dawno temu. Wrócił więc tylko po swojego wiernego psa, z którym teraz stoi przed tobą. Czarny rottweiler siada grzecznie na chodniku. Pytasz, jak pomóc.
Ja sobie poradzę, proszę pani, słyszysz. Udało mi się dostać robotę, ale jeszcze wypłaty nie mam, a muszę nakarmić psiaka, wskazuje towarzysza niedoli.
Sięgasz po pieniądze odłożone zawsze w legitymacji służbowej na tzw. czarną godzinę, podajesz mu banknot. Dziękuje ci. W oczach błyszczą mu łzy.
Odwracasz spojrzenie i pospiesznie ukrywasz żal razem z legitymacją pod bluzę moro.
WSTYD
Musisz dokonać przeszukania kobiety w izbie zatrzymań. Wchodzisz z nią do specjalnej, pustej zupełnie, celi.
Pamiętasz o tym, że w szkole policyjnej podkreślali wielokrotnie, że przestępcy bywają niezwykle kreatywni, jeśli chodzi o ukrywanie różnych przedmiotów, z których mogą zrobić pożytek, niekoniecznie pożądany przez organy ścigania.
Zakładasz więc gumowe rękawiczki, prosisz, żeby kobieta zdjęła z siebie ubranie. Najczęściej zdejmują wszystko, oprócz bielizny.
Kula w gardle, ale łykasz ślinę. Bieliznę też proszę, zdjąć, mówisz.
Zaskoczenie, zażenowanie, zakłopotanie. U nas obu.
Często się zdarza, że kobieta jest w trakcie miesiączki, ale w tym wypadku biologia nie jest czynnikiem zezwalającym na zastosowanie taryfy ulgowej.
Każdą rzecz dokładnie przeglądasz, obszukujesz, przetrząsasz. Dokładnie i precyzyjnie musisz też zrewidować osobę, jej włosy, jamę ustną.
Dziękuję, proszę się już ubrać.
Z ulgą ściągasz rękawiczki i wrzucasz je wraz z towarzyszącym ci wstydem do kosza.
LĘK
Operator zleca pilną interwencję. Sąsiedzi zgłaszają, że w mieszkaniu nad nimi słychać krzyki i groźby. Adres jest ci znany. Mieszka tam matka z synem. Oboje niezrównoważeni i mający problemy z prawem. Sytuacja jest dramatyczna. Brak reakcji na żądanie otwarcia drzwi, jedynie wrzaski i okraszone wulgaryzmami epitety oraz przyrzeczenie zabicia „starej k…” przez syna, który, jak się okazuje, gania z siekierą po domu, niszcząc w szale meble.
Czekając na otwarcie drzwi przez straż pożarną, sięgasz po pistolet. Czujesz wewnętrzny dygot i zdajesz sobie sprawę, że lęk zawładnął twoim ciałem. Uświadamiasz sobie, że wchodząc za próg mieszkania, możesz dostać w prezencie cios siekierą, ale kiedy drzwi stają wreszcie otworem, adrenalina wykopuje lęk gdzieś na korytarz. Zgarniasz go ze sobą, tkwiącego w osłupieniu w kącie dopiero, gdy szarpiąc się z zatrzymaną, wleczesz ją do radiowozu.
SMUTEK
Wchodzisz do mieszkania, w którym zmarł starszy człowiek. Przeraźliwa pustka wśród sprzętów. Zwłoki w rozkładzie. Żadnej bliskiej osoby, nikt nie przyjdzie na pogrzeb. Uświadamiasz sobie, jak bolesna i przerażająca jest samotność, szczególnie u kresu życia. Jedziesz z partnerem na cmentarz, by z własnych funduszy kupić zmarłemu symboliczny znicz i wiązankę. Smutek zostawiasz z nimi w cmentarnej kaplicy i starasz się nie myśleć już o tym, że nigdy nie wiadomo, jak będzie wyglądał kres twojego życia…
NIEMOC
Na dyżurze zdarzeniowym przyjmujesz od kobiet zawiadomienia o znęcaniu. Wypełniasz kolejne strony protokołów i wiesz, że prawie wszystkie na drugi dzień przyjdą wycofać zgłoszenie. Przerażenie w ich oczach, a w tobie bunt gdzieś głęboko, że oprawca śmieje się w twarz, bo ona nie zawsze ma szansę, by uciec, nie ma dokąd, nie ma pieniędzy, często są jeszcze dzieci, a miejsc w domach samotnej matki brakuje…
Przekazujesz sprawę sekcji dochodzeniowej. Niemoc, ukryta wśród słów wypisanych starannie na drukach zawiadomienia, rozkłada ręce w geście poddania.
BEZRADNOŚĆ
Matka składa zawiadomienie o zaginięciu córki, która zostawiła dwoje małych dzieci i wyszła do sklepu.
Kilka godzin później znajdujesz córkę w hotelu robotniczym z człowiekiem, dla którego porzuciła dotychczasowe życie. Odeszła świadomie z zamiarem zerwania więzów z rodziną.
Zawiadamiasz matkę, że córka żyje, przekazując jednocześnie jej decyzję.
Patrzysz na łzy i rozpacz zgłaszającej, słyszysz jej krzyk, dlaczego? co z dziećmi? co się stało? gdzie ona jest?
Pytania, pytania, pytania… Nie możesz powiedzieć, gdzie jest, z kim jest i dlaczego odeszła. Wolno ci przekazać tylko to, że żyje i nie życzy sobie żadnych kontaktów. Odwołujesz poszukiwania za zaginioną i oddajesz bezradność wraz z aktami do archiwum. Na wieczne czasy…
PRZYGNĘBIENIE
Pobierasz z sekretariatu stos poczty i trafiasz na zwłoki nn. Musisz jechać do prosektorium na czynności, założyć akta sprawy i wierzyć, że identyfikacja zakończy się powodzeniem. Że uda się wyprawić pogrzeb osobie z jej imieniem i nazwiskiem, że nie trafi na cmentarzu do smutnej kwatery nn.
Ale dni mijają i nic się nie zmienia. Dla kogoś mniej wrażliwego to tylko kolejny nn, ale dla ciebie, duszy wypełnionej po brzegi wrażliwością i empatią, to człowiek, który utracił swą tożsamość.
Akta leżą na najwyższej półce, a ze smutnych spraw nierozwiązanych identyfikacji spogląda na ciebie z niemym wyrzutem przygnębienie. Widzisz je stale, bo szafa otwarta jest całymi dniami…
O swoich emocjach związanych z prowadzeniem spraw identyfikacyjnych napisałam tekst, który pojawił się na blogu w listopadzie: Reminiscencje. Prosektorium
GORYCZ
Grudzień. Święta za pasem. Przyjmujesz zgłoszenie o zaginięciu. Upośledzony dorosły mężczyzna. Zaginięcie pierwszej kategorii.* Rzucasz wszystko, bo to jest najpilniejsze. Wysyłasz setki telegramów, pospiesznie analizujesz zawiadomienie, organizujesz wielką akcję poszukiwawczą. Tyraliery policjantów przeczesują leśne tereny, w mieście trwają gorączkowe poszukiwania. Żadnych efektów.
Kolejny dzień przynosi zgłoszenie przypadkowego spacerowicza. W lesie znajdujesz już tylko martwe ciało zaginionego.
Próbujesz wyścielić goryczą dno czarnego worka, zanim nad zwłokami zostanie zaciągnięty zamek błyskawiczny. Może zdążysz…
*Aby zakwalifikować zaginięcie do tzw. kategorii pierwszej, musi być spełnionych szereg przesłanek. Jedną z nich jest powód, gdy miejsce pobytu opuściła osoba, która z racji swego stanu zdrowia – upośledzenie – nie może kierować swoim postępowaniem i wymaga opieki innych osób, a ponadto może zachodzić uzasadniona obawa zagrożenia jej życia lub zdrowia.
Katisha
Policja. Dzień, jak co dzień… Ile osób docenia taką pracę?
Sam dobrze wiesz, że niewiele osób w ogóle ma szacunek dla policji, a doceniają jej pracę jednostki…
Tyle czasu musiałaś być mocna. Dobrze, że już teraz nie musisz.
Wiesz, Aniu, myślę, że muszę być mocna cały czas, całe życie, ale gdy umiem już radzić sobie z emocjami, jest zupełnie inaczej. Teraz staram się im nie poddawać, gdy czytam wiadomości o porzuconych, maltretowanych zwierzętach, o katastrofie klimatycznej czy o zwykłe ludzkiej głupocie. Ty sama wiesz, że to też trudne emocje…
Uściski!
Kasiu, bardzo poruszający tekst. Przyszło do mnie pytanie o to, jak wygląda pomoc psychologiczna dla funkcjonariuszy i czy w ogóle wygląda? Pozdrawiam i ściskam mocno!
Dziękuję Ci, Karolina, za Twoje słowa. Pomoc psychologiczna oczywiście jest dostępna (są psycholodzy resortowi), ale w czasach, kiedy ja służyłam, nie było to jeszcze takie powszechne. Poza tym, starałam się być silna, jak wszyscy inni, którzy w głębi siebie też pewnie przeżywali podobne rozterki i emocje.
Uściski dla Ciebie!
Katisha! Tylko tyle mogę napisać. 🙁
Tylko tyle i aż tyle, Januszu. Ja wiem i dziękuję.
Wstrząsający tekst. Rozpadłam się na kawałki… Tyle emocji, które trzeba chować w sobie, by wykonać po prostu robotę…
Tak. Gdybym ich nie ukrywała, płakałabym z tymi pokrzywdzonymi…. Trzeba było ubrać się w zbroję i założyć maskę, ale mimo, że ciężka to była praca, dawała mi naprawdę sporo satysfakcji.
Dziękuję, Kochana, za Twoje słowa. To dla mnie znak, że o emocjach trzeba pisać.