Poprzednie części cyklu “Trudne emocje” można znaleźć tutaj: kamuflaż – spektrum – eksplozja
BEZSENNOŚĆ
Zjawia się jako pierwsza, na długo przed tym, zanim zaczniesz rozpadać się na atomy.
Jednak nie dostrzegasz jeszcze zagrożenia.
Cieszysz się, że sen potrzeby jest ci w minimalnej ilości.
Dzięki temu, całymi dniami, od wczesnych godzin porannych do późnych godzin popołudniowych, a często też wieczornych, pochłonięta jesteś pracą.
Nocami próbujesz odreagować stres wsiadając do samochodu i włócząc się po okolicach miasta.
Nawijasz wstęgę kilometrów na licznik, a gdy w końcu wracasz do domu, ZASYPIASZ i BUDZISZ się prawie jednocześnie.
Ale mijają tygodnie, miesiące i lata, gdy nagle okazuje się, że nie potrafisz już funkcjonować bez okazjonalnie przedtem łykanych tabletek nasennych.
Wybudzasz się w nocy coraz częściej, a ponieważ wyczerpanie daje ci się poważnie we znaki, tabletki stają się nieodzowną częścią twojego istnienia.
Powoli przestają działać w ilościach dozwolonych, więc bierzesz ich coraz więcej…
Po pierwszej wizycie w poradni detoksykacyjnej, wyrzucasz recepty i podejmujesz walkę z własnym umysłem.
DEPRESJA
Nie wpada z kurtuazyjną wizytą.
WPROWADZA się do ciebie z zamiarem urządzenia sobie przytulnego kąta.
Z początku nie bardzo rozumiesz, czego chce od ciebie.
Dlaczego zaczyna utrudniać ci życie, dlaczego codzienne czynności nagle wymagają od ciebie tak strasznego wysiłku, że odpuszczasz ich wykonywanie, bo sama myśl o nich jest dla ciebie nie do udźwignięcia.
Próbujesz walczyć, próbujesz zatamować chlustający z duszy krwotok emocjonalny, ale już za późno.
Rozszalały gejzer tryska, siejąc wokół ostrymi odłamkami.
Nie pomagają leki, terapia, hipnoza…
Gdy pewnego dnia przekraczasz granice wytrzymałości i siedząc na podłodze z odbezpieczoną bronią rozmyślasz, czy warto poświęcić na siebie jeden nabój, życie ratuje ci twój wierny pies.
Pistolet wraca do kabury, a ty inicjujesz długą i wyczerpującą walkę z chorobą, która nie chce dać się łatwo pokonać…
FIBROMIALGIA
Ból kolan dokucza mi pewnie o ciągłego chodzenia w butach na wysokim obcasie, myślisz.
Ale ból nie mija, nasila się, rośnie.
Zaczyna obejmować w posiadanie kolejno pozostałe stawy i mięśnie.
Trafiasz do lekarza, wyniki w normie.
Środki przeciwbólowe nie działają, a ból już nie atakuje z ukrycia.
Rozpościera się wygodnie w twoim ciele.
Dręczy cię dniami i nocami, szarpie, rozrywa mięśnie i łamie stawy.
Czujesz się, jak na średniowiecznych torturach.
Każdy, najlżejszy dotyk sprawia ci ogromne CIERPIENIE.
Szpitalna diagnostyka potwierdza podejrzenie reumatologa: M79.7 – fibromialgia, zwana też reumatyzmem tkanem miękkich.
Rokowania niekorzystne.
Wiesz już, że ból nie odpuści i cię nie opuści, więc uczysz się powoli, jak z nim żyć.
Niejeden raz wyjesz w duszy, bo cierpienie jest niewyobrażalne, ale pokazujesz światu uśmiechniętą twarz, a depresja maskowana towarzyszy ci w tym wytrwale.
Fibromialgia staje się twoim cieniem, z którym będziesz żyć do dnia, w jakim wypełnisz przyrzeczenie podpisane na akcie donacji zwłok.
LĘK
Dziwne niejasne odczucie nierealności i oddzielenia od świata grubą zasłoną to prolog.
Pojawia się z początku niespodziewanie i sporadycznie.
Po kilku epizodach, wiesz już, że zaraz nastąpi ATAK.
Panika rozlewa się w twoim ciele i umyśle, paraliżując cię całkowicie.
Lęk nasila się, atakując coraz częściej i podstępniej.
Wreszcie ogłasza zwycięstwo, całkowicie zamykając cię w czterech ścianach.
Walka z nim wydaje ci się z góry przegrana.
Wściekasz się i złościsz, próbując go pokonać, ale on wciska cię pod szklany klosz, spod którego możesz tylko obserwować niekształconą rzeczywistość.
Kiedy udaje ci się wygrać kolejne bitwy, odzyskujesz wiarę w zwycięstwo, ale nie łudź się, że wojna się skończyła…
KOSZMARY SENNE
Wyraziste sny, pełne straszliwej grozy, towarzyszą ci co noc.
Każdy jest inny, ale mają wspólną cechę – niewyobrażalny lęk i sytuacja bez wyjścia, pułapka.
Wszystkie powodują, że o godzinie trzeciej nad ranem budzisz się z przerażeniem.
Brak ci tchu, dusisz się, bo makabra oplata cię szczelnie jak plastikowy worek.
Rzucasz się w okowach koszmaru, by wyzwolić się z potwornych majaków, ale paraliż przysenny nie odpuszcza tak łatwo.
Choć minęło kilka lat, wciąż pamiętasz idealnie detale każdego horroru.
Ta pamięć zostanie z tobą już na zawsze…
ZESPÓŁ WYMIOTÓW CYKLICZNYCH
Przeklinasz w duchu zjedzoną zapiekankę. Noc z głowy.
Nudności, torsje, nudności, torsje i tak przez kilka godzin.
Ale wszystko wraca do normy, więc zapominasz.
Kiedy jednak objawy zaczynają się pojawiać z niepokojącą regularnością, zaczynasz się zastanawiać.
Kładziesz się normalnie spać, a w okolicy północy budzą cię drgawki.
Już wiesz, że cały jutrzejszy dzień będziesz nieprzytomna…
Ataki następują z początku co dwa miesiące, z biegiem lat coraz częściej. Utrudniają ci normalne funkcjonowanie, bo nie jesteś pewna, kiedy cię zaskoczą.
Lekarz potwierdza emocjonalne tło dolegliwości, a ty marzysz, by wśród tych zabójczych emocjonalnych tajfunów dotrzeć do oka cyklonu i odnaleźć upragniony spokój…
Katisha
Czy Zen pomogł Ci wyjść z większości tego syfu?
Tak, zen stał się jednym z ważniejszych filarów, na których zbudowałam swoje obecne życie, ale nie jedynym. Wkrótce napiszę o tym, co pomogło mi odnaleźć obecną ścieżkę życiową.
Kasiu, aż dech zapiera z emocji, jakie wywołuje Twój tekst. Twoje przeżycia. Wiem ,że to swego rodzaju spowiedź i to dodaje jeszcze bardziej nasila przeżycia. Ciekawi mnie jedno ( o ile mogę zapyta c ) , co sama czujesz teraz, kiedy o tym piszesz?
Wszystkie symptomy są mi znane, doświadczam ich przez osobę mi bliską., a nie wiem jak pomóc…
Aniu, w tej chwili pisząc o emocjach, doświadczam spokoju. Opisując je, zanurzam się w nich, jednak już bez ekscytacji. Pogodziłam się z tym, że będę żyć z bólem do końca życia. To paradoksalnie dało mi siłę, by “odhaczyć” jeden problem. Akceptacja to raz. Dzięki temu nie tracę energii na rozpacz i cierpienie, po prostu pogodzona z bólem żyję. Druga kwestia to fakt, że symptomy przychodzą i odchodzą, ale nigdy nie wiemy, czy odejdą na zawsze, czy znów i kiedy powrócą. Dlatego nauczyłam się żyć tu i teraz, celebrować codzienność i cieszyć się z każdego przeżytego dnia. Wiele, bardzo wiele siły daje mi wdzięczność. Za wszystko, nawet za trudne emocje i chwile, bo wiem, że to jest dla mnie każdorazowo lekcja od życia. Dziękuję zatem i idę dalej. Osobie bliskiej pomóc jest niezwykle ciężko. Ktoś, kto sam nie doświadczył pewnych przeżyć, nie jest w stanie zrozumieć… Warto szukać pomocy u lekarzy i w psychoterapii, ale z własnego doświadczenia wiem, że osoba w trudnej sytuacji musi doznać “przebudzenia”. Wtedy zaczyna się proces zdrowienia. Coś musi się w psychice przełamać, trzeba doświadczyć olśnienia, ale wymaga to wielu trudów, ciężkiej pracy nad sobą i konfrontacji z własnym wnętrzem. Nie każdy jest na to gotowy i trzeba to uszanować. Czasami wystarczy po prostu być i dać tej osobie poczucie, że szanujemy jej emocje i jesteśmy gotowi zawsze jej wysłuchać. Tak po prostu.
Bardzo wzruszył mnie Twój wpis.
To naprawdę straszne że musisz przez to przechodzić. Życzę zdrowia i odwagi
Dziękuję, Piotrze. To zapis moich przeżyć sprzed lat, choć wiele z tych dolegliwości wciąż mi towarzyszy…
Długo skrywane emocje potrafią rozwalić każdy system.
Jak widać na moim przykładzie, skutecznie, niestety…